02. Dwór rodziny Hideki
D
|
om pana
Weasleya wydawał się taki jak dom prawdziwego czarodzieja. Dosyć uważny
obserwator stwierdziłby, że mieszkają w tym domu Azjaci. Cały dom był w
kształcie „kopuły”, pomalowany na złocisto-srebrną barwę, zaś w tle widać było
piękne wijące ogonem czerowne i niebieskie smoki z długimi białymi wąsami.
Wokół niego znajdowała się piękny zielony ogród z brązową altanką na środku, do
której prowadziły kręte ścieżki z kamieni. Wokół altanki było kilka zagajników
gdzie znajdowały się japońskie drzewa wiśni, z pięknie rozwiniętymi delikatnie
różowymi kwiatami. Tu i ówdzie wokół zagajników i krętych ścieżek posadzone
były różnokolorowe kwiaty we wszystkich ciepłych barwach. Koło kwiecistych
polan leżały wiklinowe koszyki po brzegi zapełnione soczystymi owocami. Pan
Weasley podniósł dumnie głowę.
-Ma pan bardzo
piękny dom. Ja nie chciałabym się przeprowadzać z takiego miejsca- wyznała
Mary.
-Wiem jest tu
bardzo pięknie, ale państwo Hideki również mają dwoje dzieci i robi się nam
coraz ciaśniej. Kiedy przybędzie Ginny albo Percy będziemy zmuszeni opuścić owy
dom. Może uda nam się wykupić pewien bardzo odpowiedni dla nas dom od pewnego
Kupca z Północy, ja oczywiście wolałbym pozostać z państwem Hideki, ale Molly
ma już chyba dość azjatyckiej kuchni- uśmiechnął się Artur. –Molly pewnie
siedzi teraz u uzdrowiciela, to już dziewiąty miesiąc. Och, pewnie czeka mnie
niezła awantura, bo wyszedłem z domu. Powinienem pilnować Billa i Charliego.
Ale może wyręczyła mnie Yumi- westchnął pan Weasley. Zanim kto kolwiek zdążył
zapytać kim jest Yumi, z drzwi kopuły wyszła czterdziestoletnia japonka.
-Witaj Arturze-
usłyszeli, japonka skinęła delikatnie głowę, jakby chciała się ukłonić. Miała
czarne włosy związane mocno czarną spinką w koka, oraz czarne włosy i żółtawy
odcień skóry. Koło ust znajdowało się kilka zmarszczek, które japonka dzielnie
tuszowała. Kobieta jak na Azjatkę bardzo dobrze mówiła po angielsku. –Molly
poszła do uzdrowiciela na badania. Charlie i Bill śpią. Nie chciałam ich
zbudzić, bo obawiam się, że oboje nabawili się grypy. Oya!* Arturze
przyprowadziłeś jūdai no wakamono-tachi**!
Aya i Joji będą mieli dōsha***. Zawołam
ich- powiedziała kobieta.
-Aya! Joji! Soko ni
kudaru! Artur motarashita dōsha!****-
zawołała kobieta. Lily przełknęła ślinę niezrozumiała ani słowa.
- Yumi!
Watashitachiha, Hogwart mahōmajutsugakkō ni pakku suru hitsuyō ga arimasu.
Wareware wa hōmon suru jikanganai!*****- zawołał melodyjny damski głos. Po chwili pewna sylwetka zeszła z
góry.
-To był dla
mnie wstrząs, Dorcas. Nigdy nie wątpiłam w urodę Japończyków, ale musisz
przyznać, że Aya jest równie piękna jak Agnes. Co prawda Agnes nigdy by się do
tego nie przyznała ale widziałam w jej spojrzeniu nutkę zazdrości- powiedziała
wieczorem do Dorcas Lily.
Dziewczyna była
szczupła, miała długie, zgrabne nogi, jednakże nie była bardzo wysoka. Skądże,
jej wzrost był niemal idealny. Japonka miała długą, łabędzią szyję i gładką,
żółtawą (lecz owa żółć bardziej wpadała w biel) twarz, a po jej barwie można
było orzec, że jej posiadaczka jest Japonką. Miała mały, wyjątkowy zgrabny nos,
na którym ku zdziwieniu Lily nie było ani jednego piegu. Jej delikatnie
zaróżowione policzki błyszczały w blasku światła z żarówki, a rumieniec, który
powstał, gdy ujrzała po raz pierwszy w tym domu swojego rówieśnika, pojawił się
jak z dotykiem czarodziejskiej różdżki. Oczy jej o brunatnej barwie, lśniły z
rozkoszą, natomiast jej czarne niczym węgiel włosy wyrywały się spod uścisku
srebrnej spinki wpiętej jak najmocniej we włosy. Naprawdę inteligentny
obserwator zwróciłby z pewnością uwagę na jej usta. Piękne, koloru malin,
delikatnie poprawione jasnym różowym błyszczykiem usta tej osoby zdecydowanie
przykuwały uwagę. Aya Hideki ubraną miała małą, uszytą, z kosztownego materiału
suknię wieczorową i różowe kapcie na nogach.
-Oya! Chodzicie do Hogwartu?- zapytała
jakby nagle zapomniała, że zna japoński i teraz mówiła perfekcyjnie po
angielsku.
-Tak-
odpowiedziała jej Mary. Próbowała sobie przypomnieć czy kiedykolwiek widziała
Azjatkę w najprawdopodobniej jej wieku w Hogwarcie, ale nic sobie nie
przypomniała.
-Aya i Joji w
tym roku też pojadą do Hogwartu. Do tej pory chodzili do japońskiej szkoły
magii, ale ja i mój mąż Yoji postanowiliśmy ich przenieść ze względu na nasze
zamieszkanie- wyjaśniła pośpiesznie kobieta. Aya z uśmiechem na twarzy pobiegła
na górę po Joji.
-Proszę pani-
powiedziała niemrawo Lily. Wszystko wydawało jej się bez sensu. Express Hogwart
dawno już odjechał, a nagle okazuje się że nowi uczniowie Azjaci, nie pojechali
nim do szkoły.
-Słucham?-
odpowiedziała Japonka.
-My…
Spóźniliśmy się na pociąg do Hogwartu, ale Aya i Joji powinni już być w drodze,
skoro w tym roku mają zacząć naukę- powiedziała. Azjatka uśmiechnęła się
tajemniczo, po czym spojrzała z wyczekiwaniem na Artura.
-Kochanie,
myślę, że w Hogwarcie dyrektor o wiele lepiej ci to wytłumaczy. Ale się nie
martw. Aya i Joji niebawem przybędą z resztą nowych uczniów- wytłumaczyła Yumi.
-Z
resztą nowych uczniów?! Chodzi jej o pierwszorocznych?! Nie, przecież
pierwszoroczniacy, są teraz w drodze do Hogwartu. Tak jest co roku. Aya i Joji
pewnie też się spóźnili, albo coś w tym stylu- uspakajała się Lily. W tej
samej chwili Lily poczuła lekkie szturchnięcie w plecy. Obróciła się i
zobaczyła twarz Agnes. Gestem ręki zaprosiła ją do siebie. Potem pociągnęła ją
za rękę i z dala od towarzystwa odeszła ciągnąć Rudą ze sobą. Przeszła przez
kilka pomieszczeń, aż wreszcie znalazły się z w opustoszałym, ciemnym pokoju.
Agnes rozejrzała się kilka razy po pomieszczeniu, jakby chciała sprawdzić czy
nigdzie nie siedzą gapie albo czy nikt nie podsłuchuje. Podeszła do Rudej.
-Co myślisz o
tej Azjatce?- zaczęła Agnes. Lily spojrzała na nią z rozbawieniem.
-Mówisz o Ayi?
Ładna, co nie?- uśmiechnęła się. Wiedziała, że Agnes nie przepada za osobami,
które mogą zagrażać jej przekonaniu, że jej uroda przewyższa wszystkich tu
zgromadzonych razem wziętych.
-Ładna? Nie,
nie zauważyłam. W Japonii wszyscy wyglądają tak samo. Mają czarne włosy, czarne
oczy i żółtą cerę. I nie tylko w Japonii, wszyscy Azjaci są tacy sami. Może,
dlatego nie zauważyłam urody u tej właśnie obywatelki Azji- powiedziała z
podniesioną głową panna Agnes Stewart. Lily roześmiała się szczerze. Agnes była
zazdrosna. Było to oczywiste. Stewart spojrzała na Lily oburzająco. Odgarnęła
niesforny kosmyk jej złocistych loków. Oblizała wargi swoich jasno różowych
ust, po czym mrugnęła szybko swoimi długimi, czarnymi rzęsami zakrywając bujne,
fioletowe niczym leśne fiołki oczy. Po chwili zmarszczyła cienkie, brązowe
brwi, a jej policzki oblał rumieniec.
-Agnes, nie
wygłupiaj się. Jesteś ładniejsza od Ayi, nie musisz złościć się na nią za to,
że los obdarzył ją niebywałą urodą- zachichotała Lily. Agnes przez chwilę
wyglądała na oburzoną tym, co przed chwilą usłyszała z ust jej szesnastoletniej
przyjaciółki. Po chwili jednak westchnęła, usiadła na zimną matę w pokoju i
ukryła twarz w dłoniach.
-Lily, dlaczego
ja jestem o każdego zazdrosna?- zapytała smętnie. Lily westchnęła i przyklękła
koło blondynki.
-Agnes- palcem
strąciła dłonie Agnes z twarzy. –Zrozum, że to przede wszystkim zależy od
ciebie. Nie musisz przejmować się każdą ładniejszą osobą. Pomyśl wtedy, że to
dobrze, że nie tylko ty jesteś piękna- uśmiechnęła się. –Albo, wyobraź sobie ją
z aparatem na zębach i okropnymi okularami- dodała. Agnes przez chwilę starała
sobie wyobrazić Ayę w okropnych okularach i aparatem na zębach, a potem
wybuchnęła śmiechem.
-Lepiej?-
zapytała Lily. Nie raz musiała być psychologiem Agnes, która bardzo często
prosiła ją o radę, albo jakiś argument. Ale jeszcze nigdy Agnes nie prosiła ją
o radę na temat cudzej urody i jej odczuć w tej chwili. Agnes pokiwała radośnie
głową, po czym wstała i mruknęła pod nosem coś w stylu: Dzięki.
Zanim Lily
powiedziała: Nie ma za co, do pokoju wpadła Dorcas.
-Gdzie wyście
się podziewały? Wszyscy was szukają!- krzyknęła Dor. Lily i Agnes spojrzały na
nią. Nie było ich najwyżej pięć minut, a już jakaś afera w stylu Dorcas Meadowes.
Dorcas należała do tego typu osób, które są strasznie w gorącej wodzie kąpane,
nie lubią zwlekać z czymś, nie ważne czy ta czynność jest przyjemna, czy też
nie. Ale Dor miała słabe wyczucie czasu, przez co często siedziała trzy godziny
w toalecie, albo gapiła się w okno przez pół dnia. Więc jeżeli Dorcas twierdzi,
że WSZYSCY ich szukają, to naprawdę wszyscy ich szukają.
-Dorcas, ile
nas nie było?- zapytała Lily. Dorcas wzruszyła ramionami. Z kieszeni wyjęła coś
co szybko włożyła do buzi i przegryzła, a po przełknięciu powiedziała: Nie
wiem, ale ta cała Yumi Hideki coś od ciebie chcę- głową wskazała na Lily. –
Powiedziała, że to chodzi o Ayę. A propos, widziałaś Joji? Aya jest taka ładna,
a Joji urodą nie grzeszy- mruknęła złośliwie.
-Daj spokój. Gdzie
jest pani Hideki?- zapytała bez ogródek Lily. Dorcas ponownie wzruszyła
ramionami.
-A bo ja wiem.
Ostatnio widziałam ją w kuchni. Stała przy garach. Ty wiesz, że oni jedzą obiad
o PIERWSZEJ? Ja byłam w szoku. Zostało nam z dwadzieścia minut- na nowo wrzuciła
coś sobie do ust. –Ale ja jestem głodna. Chodziliśmy przecież godzinę po
Londynie. Nie licząc szukania kałamarza- spojrzała gniewnie na Agnes. Wiadomo
było, że po tym całym bezużytecznym szukaniu Świstokliku Dorcas będzie przez
kilka dni złościć się na Agnes.
-Ja idę jej
poszukać. Agnes- zwróciła się do fiołkowookiej. –Pogadamy potem z Mary.
Po tych słowach
wyszła z pokoiku i ruszyła do kuchni. Wcale nie było ciężko tam trafić, bo po
całym domu roznosił się zapach oliwy z oliwek. Pani Hideki, we własnej osobie
ślęczała przy garach i z zapałem mieszała i smakowała zupę. Podeszła do garnka.
-Jestem pewna,
że ta zupa jest znakomita- powiedziała Lily, pochylając się do owej zupy. W
rzeczywistości Lily nigdy nie odważyłaby tknąć takiej zupy. W garnku znajdowały się przeróżne paskudztwa i
świństwa m.in.: dziwnie śmierdzące liście, grzyby, pełno tam było: jakiegoś
podejrzanego makaronu i okropnego boczku pachnącego marchewką i ziemniakiem.
Wszystkie składniki leżały na sobie, a wokół nich pływał sok zapachem
przypominający glony. Yumi uśmiechnęła się serdecznie do Lily, ale po chwili
uśmiech spełzł z jej twarzy.
-Masz na imię
Lily, prawda?- zapytała na początek. Lily kiwnęła głową. –I to ty zapytałaś
mnie, dlaczego Joji i Aya nie pojechali pociągiem do Hogwartu?- dodała
pośpiesznie.
-Tak, to ja.
-W porządku-
mruknęła Yumi. –Chciałam cię poprosić o drobną przysługę- powiedziała prosto z
mostu.
-Słucham-
powiedziała lekko zmieszana Lily. Dawno nikt, z wyjątkiem Agnes i Dorcas, nie
prosił ją o przysługę. A po takiej kobiecie jaką była Yumi, tym bardziej się
tego nie spodziewała.
-Aya i Joji
muszą udać się na jakąś ulicę, po to żeby przygotować się do Hogwartu. To
chyba...
-Na Pokątną?-
zapytała Lily.
-Tak. Na
Pokątną. I dlatego chciałabym cie prosić, abyś udała się z nimi na tą ulicę i z
panienką McDonald. Chyba tak ma na nazwisko…- mruknęła Japonka. Lily nie
spodziewała się, że Azjatka poprosi ją o cos tak przyjemnego i prostego jak
udanie się na ulicę targową i pomoc w przygotowaniu się nowych uczniów do
Hogwartu. Była naprawdę ciekawa jak wygląda Joji, bo opowieści Dorcas wcale jej
nie przekonały. Wiedziała, że Dorcas widzi tylko swojego chłopaka: Syriusza
Blacka. Reszta nie miała dla niej sensu. A Aya, która była bardzo ładna, miała
raczej przystojnego brata. Tak jej się przynajmniej zdawało.
-Oczywiście-powiedziała
od razu. –I z chęcią zabiorę ze sobą Mary. Ona ma smykałkę do zakupów-
uśmiechnęła się. Yumi uśmiechnęła się.
-Lily! Zaraz
obiad na drzwiami, w jadalni pewnie już wszyscy siedzą. Proszę, powiedz im, że
za pięć minut skończę zupę. Zaraz do was przyjdę- powiedziała Japonka. Przez
chwilę Lily rozglądała się do pokoju szukając drzwi. Domyśliła się, że „ruchoma
ścianka” to z całą pewnością drzwi, o których mówiła Yumi. Przeszła przez nie i
znalazła się w słonecznej jadalni. Na fotelu ciasno ściśnięci siedzieli
kolejno: Dorcas, Jet, Agnes, Aya, Mary i jakiś chłopak- pewnie Joji. Tym razem
Lily musiała przyznać rację Dorcas- Joji urodą nie dorównywał siostrze do pięt.
Miał te same brunatne oczy, te same czarne włosy i tą samą żółtawą cerę, ale
coś w nim było nie tak. Po chwili Lily dowiedziała się, co jest przyczyną tego
„nie tak” i był to jego nos. Nos był wielkości, co najmniej trzech normalnych
nosów i nie pasował zupełnie do jego karnacji i małej twarzy.
-Hej-
powiedziała nieśmiało. Po chwili odchrząknęła i powiedziała niemrawo: Yumi
kazała przekazać, że za pięć minut skończy zupę. Dlaczego mówiła tak dziwnie?! Czemu nie może wykrztusić z siebie nawet
głupiego: Gdzie jest Artur? Potem domyśliła się, co lub raczej kto jest
przyczyną jej zakłopotania. Był to Jet.
Kilka minut stała na środku jadalni gapiąc się w sufit, otrząsnęła się dopiero,
gdy usłyszała znajomy głos Yumi.
-Aya! Pomóż mi
naparzyć herbaty i poukładać jedzenie na półmiski- Aya posłusznie wstała z sofy
i przeszła przez „ruchomą ściankę” do kuchni. –A ty Joji- zwróciła się do syna-
Nakryjesz do stołu i przygotujesz maty do siedzenia. Kiedy ja i Aya skończymy
TY też masz skończyć- powiedziała z naciskiem matka. Kiedy trwały przygotowania
Bill i Charlie którzy dopiero co zeszli na dół rozpoczęli zabawę w Indian. Starym
sosem do Sushi Yumi, namalowali kreski na czole i policzkach i biegali po całym
pokoju krzycząc różne Indiańskei okrzyki.
-I niby mają
grypę- skwitowała Dorcas.
-Przestań to
jeszcze dzieci. Za chwile znudzi im się ta zabawa- powiedziała pouczająco Mary.
Agnes kiwnęła głową. Mogła uważać się za ekspertkę od dzieci, szczególnie
chłopców, bo sama miała dwóch młodszych braci-bliźniaków: Deana i Jareda.
-Moi bracia,
szczególnie Jared, nigdy nie dawali mi spokoju. W dodatku wymyślali same głośne
zabawy, które doprowadzały mnie i matkę do szału. Bill i Charlie przy nich
zachowują się jak aniołki. Ale i tak po ich zachowaniu zastanawiam się czy naprawdę załapali grypę- wytłumaczyła
Agnes. Lily zauważyła, że od dłuższego czasu Bill i Charlie przysłuchują się
opowieścią Agnes o swoich braciach.
Naprawdę uroczę dzieci, pomyślała. Przypominają mi chwile, gdy ja i Tunia jeszcze się przyjaźniłyśmy. Przyjrzała
się dzieciom. Jeden z nich miał na oko pięć-sześć lat, a drugi był o dwa-trzy
lata młodszy. Obydwoje mieli rude włosy i błękitne oczy za Arturem. Joji
skończył już układać talerze i pałeczki, zamiast sztućców, a Aya wkroczyła z
dzbankiem popełnionym po brzegi zieloną herbatą. Kiedy Joji położył już maty do
siedzenia, gdyż stół był bardzo niski, i nie zza bardzo nadawał się na
siedzenie w nim na krzesłach, do jadalni wkroczyła Yumi z półmiskami
napełnionymi jedzeniem. Jet, Lily, Mary, Agnes, Dorcas, Aya, Joji, Bill,
Charlie i Yumi usiedli na matach, a Yumi przygotowała prezentacje potraw.
-Zupa jarzynowa
z boczkiem jest przepyszna- powiedziała pokazując dłonią ów ohydną zupę którą Lily widziała w
kuchni. –Na drugie danie zaś przygotowałam Sushi z krabami i grzybami oraz
Sushi w sosie z tofu- dziewczyny i Jet wzdrygnęli się.
Spokojnie Lily-uspakajała się Ruda.-Jadłaś przecież Sushi. A może Yumi przygotowała cos jeszcze? Yumi jakby czytała w jej myślach.
-Przygotowałam
też szaszłyki i Onigiri. A na deser przygotowałam coś za co naprawdę zasłynęłam
w Japonii.
Zarówno Lily
jak i reszta nie chcieli wiedzieć, co to jest.
***
*Oya!- ojej!
** jūdai no wakamono-tachi**!- Google
Tłumacz przetłumaczył mi to jako: nastolatki.
***Dōsha- po
japońsku towarzystwo.
**** Aya! Joji!
Zejdźcie na dół! Artur przyprowadził towarzystwo!
***** Yumi!
(Aya wołała do matki po imieniu). My musimy pakować się do Hogwartu. Nie mamy
czasu na wizyty!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Autorka jest głodomorkiem, a akurat nie ma Danio w pobliżu. Chcesz ją dokarmić? Napisz komentarz! Wystarczy zwykłe: "przeczytałem" z anonima, a ona już ma dzienne zapotrzebowanie Witaminy K(omentarz).