Londyn, lipiec 1976
Sex Pistols - Anarchy in the U.K.
Syriusz Black przekręcił pokrętło gramofonu, podgłaśniając Anarchy in the U.K., singiel jeszcze cieplutki, zakupiony dzień wcześniej w podziemnym sklepie na jednej ze stacji mugolskiego metra. Narkotyczna melodia, przypominająca wycie szyszymory albo i nawet głośny turkot ukochanego motocyklu, skradła mu serce odkąd po raz pierwszy usłyszał ją u swojego zbuntowanego wujaszka Alfarda, w pierwszy dzień wakacji.
Pistolsi zapewniali idealny podkład muzyczny do atmosfery pokoju Syriusza. Współgrali z czarnymi plakatami zespołów punkrockowych; ze znoszoną kurtką ze smoczej skóry, będącą bazą dla każdej stylizacji młodego Blacka; z mugolskimi, przemycanymi magazynami poświęconymi motoryzacji; z nielegalnymi magicznymi instrumentami, którymi Syriusz uwielbiał straszyć Stworka; a nawet z wiadomościami od Jamesa Pottera, dostarczanymi regularnie przez czarną sówkę, o treści w istocie anarchistycznej.
Syriusz z niezwykłą pieczołowitością zadbał o każdy detal w tymże azylu (lub, jak preferował mawiać: strefie wolnej od czystokwistego pieprzenia) mieszczącym się na górnym piętrze domu Grimmauld Place dwanaście. Pragnął, aby pomimo tejże niefortunnej lokalizacji, jego pokój jak najlepiej imitował gryfońskie dormitorium numer sześć. Na wzór sypialni Huncwotów dominowała w nim barwa szkarłatna i złote zdobienia, ściany zasłonięte zostały plakatami, a podłoga - rupieciami i puszkami po piwie. Młody Black, tak samo zresztą jak w Hogwarcie, nigdy nie sprzątał, a że Stworek potwornie bał się mugolskiego hardrocka, nie wchodził do owego zaśmieconego pokoju praktycznie nigdy. W tym miejscu chłopak także eksperymentował magicznie, produkując różne wynalazki, które następnie podrzucał do sypialni naprzeciwko, należącej do jego młodszego brata.
W te wakacje Syriusz spędzał w swoim pokoju rekordową ilość czasu, albowiem znajdował się w stanie wypowiedzianej wojny przeciwko rodzicom i Stworkowi. Walburga, jego słodka mateczka, zablokowała dostęp do kominków, aby uniemożliwić mu potajemne korzystanie z sieci Fiuu i nawiedzenie po nocach państwa Potterów w Dolinie Godryka. Zagroziła również, że jeśli będzie latał na swoim zaczarowanym motorze, zgłosi go do ministerstwa (ponownie), a następne lata swojej edukacji spędzi na Grimmauld Place, ucząc się magii z korepetytorem. W ramach kontrataku Syriusz narobił matce wstydu podczas nieszczęsnego zjazdu rodzinnego rodu Blacków i wmówił ciotce Rosier, że od kilku miesięcy Walburga koresponduje z pewnym mugolem-fircykiem z Kornwalii. Zakupił także wspaniały magiczny gramofon, dzięki któremu odtwarzana muzyka nie mogła zostać wyciszona żadnym zaklęciem. Wiedząc, że z jakiegoś powodu rodzice nie podzielają jego fascynacji Black Sabbath, puszczał piosenki tego cudownego zespołu na cały regulator o czwartej nad ranem.
Od kilku dni młody Black bardzo ekspresyjnie okazywał swoje niezadowolenie, bo z powodu uziemienia nie mógł jechać razem z państwem Potter, Jamesem i Peterem na mecz finałowy ligi Quidditcha. Liczył na to, że anarchistyczny przebój Pistolsów doprowadzi Walburgę Black na skraj wytrzymałości i wyeskaluje spór rodzinny do takiego stopnia, że (tak jak w zeszłym roku) uzyska zgodę na tygodniowy wyjazd do Jamesa, a na Grimmauld Place nastanie chwilowa harmonia i cisza.
— SYYYYRIUUUUSZZZ!!!!!
Żyrandol niebezpiecznie zadrżał, a z sufitu na podłogę pospadało, niczym konfetti, sporo białego tynku. Chłopak podgłośnił Anarchy in the U.K., bo akurat rozpoczęła się druga zwrotka utworu. Walburga krzyczała jeszcze jakieś przekleństwa, ale w stanie muzycznego katharsis chłopak nie był w stanie zawracać sobie tym głowy.
— Nie ekscytuj się tak, kobieto! — odkrzyknął, podśmiechując się pod nosem. — Bo zemdlejesz, zanim puszczę Led Zeppelin!
Pani Black ryknęła niczym niedźwiedź grizzly i wycelowała kolejnym zaklęciem z klatki schodowej. W rezultacie jeszcze więcej tynku spadło na podłogę, a część zaprószyła artystycznie ułożone włosy Syriusza. Chłopak strzepnął pył z obrzydzeniem.
Chwilę później na korytarzu coś zaskrzypiało, a potem rozległo się głośne i zniecierpliwione pukanie. Syriusz zaklął i rzucił poduszką o drzwi na znak, że nie ma ochoty na gości. Walburga nie poddawała się jednak i zapukała ponownie.
— Już otwieram, Val! — rzucił lekceważąco, zatrzymując krążek w gramofonie. Nieśpiesznie pogrzebał w swoim kartonowym pudle, w którym trzymał wszystkie winyle i prenumeratę Playboya UK. Zmienił płytę na singiel Kansas, Carry on my wayward son, wetknął niedawno zakupione mugolskie cygaro między zęby, i ruszył w stronę drzwi, przygotowany na bluzgi, wyzwiska i nudne zrzędzenie.
Jakież było jego zdziwienie, gdy zamiast wychudzonej kobiety ze szpakowatymi włosami, za drzwiami zastał podobnego do niego samego piętnastoletniego palacza.
— Jestem Bomburem Szesnastym - rzekł młodszy z braci Black, wtykając w szparę drzwi stopę, jakby obawiał się, że Syriusz zatrzaśnie je przed nim. Chwilę później wszedł do pokoju i obejrzał go niepewnie, zaciągając się co jakiś czas papierosem.
Jakkolwiek sprawny obserwator mógł dopatrzeć się wielu podobnych cech fenotypowych u Regulusa i Syriusza, to jednak prezentacja obydwu braci była rażąco odmienna. Zrodzeni z małżeństwa kuzynów pierwszego stopnia, obydwoje odziedziczyli charakterystyczne, modelowe dla ich rodu atrybuty, które odznaczały Blacków od innych czarodziejów w taki sam sposób, jak określoną rasę psów odznacza się od kundli. Regulus i Syriusz, a także ojciec Orion i matka Walburga, mieli te same proste nosy, identyczne szare, smutne oczy oraz gęste, czarne włosy ze skłonnością do kręcenia się. Równocześnie Regulus zdecydowanie bardziej wdał się w matkę, posiadając jej drobną budowę ciała i nazbyt ostre, nieładne rysy twarzy, które z tego względu ukrywał pod ciemnym, wielodniowym zarostem. Jego włosy puszyły się nieszczęśnie, tak jakby skrzywdzono go nieudolną trwałą. Syriusz z kolei zgarnął więcej cech przystojnego ojca, łącznie z ładną linią żuchwy oraz nonszalancką fryzurą, upodabniającą go do Bruce’a Springsteena. Zaskakujące, jak dwóch tak podobnych do siebie chłopców różniło się pod względem atrakcyjności fizycznej!
Taki Regulus mógłby zostać pomylony z zarośniętym Lindsayem Buckinghamem, pomyślał Syriusz, krzywiąc się na widok starego swetra, który młodszy brat nosił każdego dnia i który to wydziergał kiedyś dla niego Stworek.
— Czy to twój jakiś kreatywny sposób na ujawnienie, że jesteś gejem?
Regulus wysłał mu zdegustowane spojrzenie i zaciągnął się łapczywie.
— Bombur Szesnasty był osiemnastowiecznym goblinem-dyplomatą, który zapobiegł kolejnej wojnie goblinów z czarodziejami. Prowadził pokojowe pertraktacje z naszym pra-pra-pra…
— Tak, tak, dziadkiem-Blackiem-o-zodiakalnym-imieniu - mruknął Syriusz, opierając się o framugę drzwi. — Wiesz co… Może wracaj uczyć się do SUMów…
Regulus w odpowiedzi zamknął drzwi, patrząc starszemu bratu w oczy.
— Tata wierzy w to, że jestem odpowiednim mediatorem, żeby załagodzić twój spór z mamą… to trudne, ale skoro Bombur Szesnasty…
Syriusz wywrócił oczami i odwrócił się do brata plecami. Ta rozmowa już na tak wczesnym etapie przestała go interesować.
— To wy jesteście w tym sporze goblinami czy…
— Syriuszu.
Tym razem w głosie Regulusa rozbrzmiało coś stanowczego, na tyle, że Syriusz przestał go ignorować.
Syriusz miał taką manierę, że nadawał każdemu i w każdej sytuacji odpowiedni pseudonim. Na swojego młodszego brata lubił mawiać Maharadża, bo puszył się i obnosił ze swoim “byciem Blackiem”, niczym młody, obrzydliwie bogaty władca egzotycznej krainy. Poza tym jego włosy przypominały mu fryzurę jednego Hindusa z Ravenclawu, któremu razem z Jamesem wkręcili, że eliksir przeczyszczający to tak naprawdę tajemny wywar zwiększający koncentrację.
Regulus-Maharadża w tamtej chwili wyglądał zaiste jak potężny (i wzburzony) władca. Bezczelny uśmiech opuścił twarz Syriusza.
— Uwierz mi… - zaczął z mocą młodszy Black. - To nie jest dobry dzień na denerwowanie matki.
— Nie odpuszczę, dopóki nie puści mnie do Doliny Godryka.
Reg uniósł prawą brew.
— Myślę, że jeśli przestaniesz się dzisiaj popisywać, to Stworek wyśle w twoim imieniu sowę do państwa Potter i cię jeszcze dzisiaj spakuje.
Syriusz uśmiechnął się szeroko i z radości pozwolił bratu przysiąść się na swoje łóżko. Czyżby członkowie jego rodziny wreszcie nauczyli się dobijać korzystne targi? Regulus wzdrygnął się po tym, jak odkrył, że przysiadł na najnowszym Playboyu. Westchnął ciężko.
— Jak zapewne pamiętasz, kuzynka Bella bierze za miesiąc ślub…
— Co? Znalazł się jakiś frajer, który bzyknie Bellę?
— I jak zapewne pamiętasz, Cissy jest druhną, a mama pomaga w organizacji wesela…
— Przysięgam, nie wiem, jak mogło ominąć mnie tyle śmiechu.
— I dzisiaj wieczorem Bella i Cissy razem ze swoimi narzeczonymi odwiedzają nas na kolację…
— W moim domu będzie chadzał sobie Lucjusz Mal…
— I mamie bardzo zależy, żebyśmy wszyscy starali się być jak najbardziej gościnni…
— Aha, i od razu uznała, że to ja narobię wstydu, tak?
Regulus przerwał, uderzając Playboyem o brzuch Syriusza.
Oto prawdziwy profesjonalny mediator…, pomyślał starszy Black z przekąsem.
— Wiem, że niekoniecznie przepadasz za Bellą i Rudolfem Lestrange’em, ale będą naszymi gośćmi i należy im się szacunek.
Syriusz otworzył świerszczyka, aby okazać, jak bardzo szanuje takowych gości.
— Mamie bardzo zależy na tym. Myślę, że jeśli choć raz pomyślisz o kimś innym niż ty sam… to będziesz mógł wyjechać do Doliny Godryka. A nawet pojechać z Potterami do Egiptu.
Starszy brat znieruchomiał na moment.
Egipt… Ojciec Jamesa, sir Seth Potter, pierwszego dnia zjawił się tutaj, żeby - Merlin jeden wie, w jaki sposób - przekonać jego mamuśkę do wyrażenia zgody na wyjazd Syriusza na wakacje z Potterami. Oczywiście Walburga, jak zwykle, stanęła sztorcem i nie podając żadnych sensownych argumentów, uznała, że Syriusz produktywniej spędzi swój czas w Londynie. Czy naprawdę była gotowa odpuścić?
— Niemożliwe.
— Sama tak powiedziała. Chcesz złożyć wieczystą przysięgę?
Syriusz uśmiechnął się złowieszczo. Nareszcie w jego życiu zadziało się coś dobrego!
Ale z drugiej strony…, pomyślał. James nie wybaczyłby mi, gdybym nie przygotował czegoś specjalnego na powitanie Lucjusza Malfoya.… Trzeba chronić honoru Grimmauld Place, kiedy Stworek i mamuśka będą się wdzięczyć do Lestrange’a.
— Zobaczę - odparł wreszcie.
Regulus lekko się rozchmurzył.
— Błagam cię, Syriuszu, tylko nie igraj z nimi na tej kolacji. Żaden z nas nie chce wysłuchiwać potem wrzasków mamy.
Och, drogi braciszku, nie masz pojęcia, co to znaczy igranie…, pomyślał złośliwie.
— Tak… Zwłaszcza tatuś. Gdzie on w ogóle jest?
Orion Black od dłuższego czasu cierpiał na nasilający się kryzys wieku średniego. W rodzinnym domu praktycznie nie bywał, chyba że odbywała się akurat jedna z rodowych imprez, na których można było sporo wypić. Chodziły plotki, że spędza czas w apartamentach swoich licznych kochanek. Zapewne taki stan rzeczy nikogo by nie gorszył, gdyby nie podejrzenia, że nie wszystkie z tych kobiet są czystokrwiste. Syriusz czerpał sadystyczną radość z wypominania tej sytuacji Regulusowi, który to uważał Oriona Blacka za wzór cnót wszelakich.
— Nie mam pojęcia, śpi już trzecią noc z rzędu poza domem — rzekł wymijająco, tak jakby mówił, że ojciec ma zobowiązania służbowe, chociaż nigdy w życiu nie pracował. — Ale wieczorem będzie na kolacji. Teleportujemy się teraz do miasta ze Stworkiem, żeby kupić jakieś jedzenie, a ty proszę… przygotuj się psychicznie.
➶➶➶
Kolacja umówiona została na godzinę dziewiętnastą, jednak Orion Black nie stawił się w domu na czas. Wściekła Walburga nakazała Regulusowi wyczekiwać gości i wyglądać za ojcem, Stworka wygnała do kuchni znajdującej się w piwnicy, a sama teleportowała się, by odebrać gości z domu swojego brata, Cygnusa. Syriusz, nie otrzymawszy żadnego zadania, przysiadł na schodach i zastanawiał się, czy można ufać matce i czy naprawdę w nagrodę za dobre zachowanie zdobędzie zgodę na wyjazd do Egiptu.
Na samym początku postanowił okazać dobrą wolę, wyłączył gramofon i zgodził się na ubranie wytwornego fraku, szytego na miarę w Mediolanie, który ostatni raz ubierał na wesele kuzyna Crabbe’a. Wiedział jednak, że wystarczy pięć minut spędzonych z tymi okropnymi ludźmi, a skończy mu się cierpliwość.
James naśmiewałby się ze mnie, gdyby odkrył, że płaszczyłem się przed Malfoyem. Merlinie, co za wstyd.
Ze wszystkich nielubianych kuzynów, takich jak Evan Rosier, rodzeństwo Avery czy Colette Angelo, Lucjusza Malfoya on i James darzyli szczególną niechęcią. Był on najbardziej brutalnym, upierdliwym i przebiegłym kapitanem Slytherinu oraz Prefektem Naczelnym w historii Hogwartu. Nawet poza szkołą, chłopców zmuszono do kontaktów z Malfoyem na zjazdach rodzinnych albo na wakacjach we Francji - a wtedy to już w ogóle nie dało się z nim wytrzymać.
Malfoy niesamowicie obnosił się ze swoją fortuną - nowymi miotłami, wakacjami w Australii, a także tym, że jego ojciec posiadał własnego feniksa. Bezustannie wyzywał Syriusza i Jamesa na pojedynki quidditchowe, podczas których brutalnie ich faulował lub posługiwał się magią, wykorzystując to, że jest pełnoletni, a oni nie. Urządzał też głupie zabawy, razem z Rebastanem Lestrange czy Gaspardem Goylem, takie jak wywoływanie wypadków komunikacyjnych mugoli albo rzucanie klątw na skrzata domowego Malfoyów. Najgorsze było jednak ich ostatnie spotkanie, na kotylionie u Greengrassów - wówczas Lucjusz Malfoy podsłuchał prywatną rozmowę i dowiedział się, że Syriusz i James byli animagami. Szantażował ich przez następne kilka miesięcy. Ciekawe, czy dzisiejszego wieczora zamierzał to wypomnieć.
Syriusz drgnął, kiedy usłyszał niespodziewany łoskot drzwi wejściowych. Regulus, ubrany równie dostojnie, co Syriusz, ale nadal przypominający Lindseya Buckinghama na odwyku, właśnie wrócił do domu. Otworzył drzwi na oścież, a do uszu Syriusza dotarły podniecone głosy czarodziejów i czarownic. Wstał niechętnie. Wyglądało na to, że przystąpią do kolacji bez ojca.
Szkoda, bo to oznacza, że nikt nie wyciągnie alkoholu, pomyślał posępnie. Tylko w upojeniu alkoholowym znajdował bowiem sposób na przetrwanie koszmarnego wieczoru.
Jako pierwszy do posępnego, ciemnego hallu Blacków wstąpił wuj Cygnus, brat matki Syriusza. Był bardzo przysadzisty i siwy, jego żółta twarz zdradzała zamiłowanie do trunków, które zresztą Łapa także łączył z cechami rodowymi. Następnie wkroczyła wzruszona i komiczna Walburga, prowadząca ,,kwiat młodzieży” z miną zatroskanej cioci. Wystroiła się jak Dolly Parton na występ na Festiwalu Country w Wembley.
— Nasz przystojny Syriusz! - rzekł Cygnus, przesadnie ucieszonym tonem. Chłopak uśmiechnął się sztucznie - wiedział doskonale, jak bardzo wuj go nie znosił. — Mama mówi, że idziemy do waszej bawialni. Proszę, prowadź.
Syriusz uchylił się szybko, aby tylko uniknąć pocałunku ze strony wuja Cygnusa i w tempie ekspresowym zaczął prowadzić w kierunku bawialni Blacków. W drzwiach za zaułkiem czekał na nich wyszczerzony Stworek. Walburga wcześniej nakazała Stworkowi porozsadzać wszystkich przy stole tak, aby ci najwrażliwsi zajmowali miejsca jak najdalej od “czarnej owcy” rodziny. W praktyce oznaczało to, że Syriusz otrzymał skrajne miejsce przy końcu stołu, obok niego usiadł Regulus, naprzeciwko puste miejsce należało do ojca. Skrajne miejsce po drugiej stronie stołu przypadło - rzecz jasna - Malfoyowi. Dzięki temu zmyślnemu posunięciu, Lucjusza dzieliło od znienawidzonego kuzyna kilka stóp stołu oraz tuzin potraw.
— Bello, usiądź proszę obok Regulusa - usłyszał instrukcje matki. — Cissy - a ty obok Oriona, kiedy już przyjdzie. Będziecie tak ładnie wyglądać obok siebie na zdjęciu…
Łapa po raz pierwszy od kilku miesięcy miał okazje zobaczyć cioteczne siostry. Zdumiewało go, że za każdym razem, kiedy je spotykał, czuł w sercu absolutny brak rodzinnych uczuć.
Bellatriks, tak jak Syriusz i Regulus, otrzymała atrybuty rodu Black: świdrujące, wielkie, szare oczy i gęste, czarne włosy, które upodobniały ją do członków zespołu Kiss. Syriuszowi trudno było nawet opisać, jak bardzo nie lubił Belli. Kuzynka stanowiła niejako chodzącą personifikację wszystkiego, czego nienawidził w rodzie Blacków: bezczelności, narcyzmu, nadęcia, domagania się specjalnego traktowania, okrucieństwa… Z tego też względu, oczywiście, dziewczyna stała się ulubienicą Walburgi i Stworka.
Cissy była całkowitym przeciwieństwem Belli i w niczym nie przypominała pozostałych członków rodu Black. W zasadzie uchodziła za wielką piękność wśród czystokrwistych panien, a biorąc pod uwagę rodową skłonność do spółkowania z kuzynami pierwszego stopnia, Syriusz bardziej niż urody doszukiwałby się u nich szóstego palca u stóp. Na zjazdach rodzinnych, kiedy razem z kuzynami głosowali, którą czystokriwstą dziewczynę chcieliby przelecieć, zwykle wygrywała właśnie Narcyza. Była ona wysoka i smukła, o posągowej twarzy i pięknych, lśniących, jasnych włosach. Jej uroda przywodziła na myśl Jerry Hall czy inną topową modelkę, obracającą się w towarzystwie gwiazd rocka.
Brynem Ferrym Narcyzy okazał się dosyć niezręczny w obejściu Lucjusz Malfoy, bardzo wysoki, niezgrabnie zbudowany młodzieniec o niemiłej twarzy bulteriera i zimnych, szarych oczach. Narzeczony Belli, Rudolf Lestrange, przypominał Syriuszowi Gene’a Simmonsa, który został zmuszony do ubrania eleganckich, francuskich ubrań, lecz nadal nie wyglądał na dżentelmena. Posiadał typowe dla Lestrange’ów spuszone, czarne włosy i ciemną, wyraźnie nieangielską karnację.
Kiedy wszyscy zajęli już swoje miejsca i zdążyli przywitać się serdecznie z Regulusem (i zignorować Syriusza), Łapa postanowił zepsuć sielską atmosferę:
— A gdzie Andrea?
Walburga Black zadrżała ze złości. Cygnus i Narcyza zmieszali się, natomiast Bellatrix wyglądała, jakby zbliżał się jeden z jej popisowych ataków furii. Syriusz uwielbiał, kiedy traciła kontrolę i wyzywała wszystkich od zdrajców i kundli.
— Kto? - powtórzyła głucho Narcyza. Wymieniła spojrzenia z Malfoyem, który przybrał nieskończenie oburzoną minę.
— On ma na myśli kuzynkę Andromedę — wyjaśnił spokojnie Regulus. Tylko on zdołał zachowac spokój po tym (umyślnym zresztą) faux pas.
— Dobrze wiemy co nasz drogi kuzyn miał na myśli — warknęła Bella. — Syriuszek tęskni za zdrajczynią Andreą, podobną do… — ciągnęła swoim prześmiewczym głosem. Dziewczyna posiadała niezwykle ciężkie powieki i długie rzęsy, za którymi w tej chwili błyszczały oczy pełne nienawiści.
— Bellatriks — upomniał córkę Cygnus.
Ach, no tak… przecież wszyscy teraz udają, że Andromeda Black nie istnieje.
Kilkanaście miesięcy temu rodzinę Blacków nawiedziła wstrząsająca wiadomość o tym, że Andromeda — środkowa córka Cygnusa, która wyprowadziła się z domu rodzinnego i nie utrzymywała kontaktu z rodzicami — spodziewa się dziecka z mugolakiem, Tedem Tonksem. Naturalnie nikt z rozległej i majętnej rodziny panny młodej nie stawił się na ani ślubie, ani na chrzcinach małej Nimfadory. Wyraźnie nie życzono też sobie, aby ktokolwiek wspominał Andromedę na głos, albowiem Blackowie uważali, że wobec zdrajców należy stosować damnatio memoriae.
Syriusz parsknął ironicznym śmiechem. Za każdym razem, kiedy w tej żałosnej rodzince pojawiał się ktoś wartościowy, reszta sprzeniewierzała się przeciwko niemu. W rezultacie za największe wzory do naśladowania uznawano kuzynkę Bellę czy Regulusa.
Aby rozładować nieco napiętą atmosferę, Stworek przyśpieszył podawanie obiadu, nie czekając na powrót pana Oriona. Ku radości Syriusza, otworzono także karafkę z winem porzeczkowym. Syriusz musiał przyznać, że skrzat tym razem wyjątkowo się postarał: dla drogich gości przygotował pieczoną kaczkę o smaku gumowej papki, śmierdzący sos pieczeniowy oraz przesłodzone, cytrynowe ciasto z bezą. Praktycznie każdy gryz tej paskudnej strawy należało popijać kwaśnym winem, nalanym do ciężkiego, srebrnego pucharu z herbem Blacków. Wkrótce atmosfera rozładowała się, a matka i Regulus rozluźnili się i zabawiali gości sztywnymi rozmowami.
Jedyną osobą przy stole, która odzywała się do Syriusza, okazał się Rudolf Lestrange. Zdobywał się na tę grzeczność zapewne tylko dlatego, że w przeszłości nie miał z Blackiem za wiele do czynienia i nie zdawał sobie sprawy, jakie poglądy reprezentuje jego młody kuzyn. Przechwalał się Syriuszowi, że dostał posadę w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów jako główny przedstawiciel interesów z Francją, że to wszystko dzięki rozległym koligacjom jego ojca, sir Raoula Lestrange'a z Lyonu, i że w ogóle już w tak młodym wieku stać go na zakup dwóch rezydencji na Lazurowym Wybrzeżu.
— Nie wiem, czy interesujesz się polityką — mówił z drażniącym, udawanym francuskim akcentem. — Ale ja uważam, że nadeszły złe czasy. Wszystko staje na głowie, we Francji na szczęście jeszcze nie… ale bardzo ciężko współcześnie jest być konserwatywnym arystokratą. Jesteśmy najbardziej uciskaną grupą w tym kraju… nie uważasz, że czystokrwiści powinni więcej zarabiać?
— Uważam, że to my powinniśmy mieszkać w Buckingham, a nie królowa — odpowiedział Syriusz.
Lestrange poklepał go po plecach, zadowolony, że “Syriusz ma tak poukładane w głowie”. Bella skrzywiła się. Doskonale zrozumiała ironię Blacka, a bardzo nie lubiła, gdy ktoś naśmiewał się z godności czystej krwi.
— A powiedz mi… — ciągnął Lestrange. — Ty już pewnie jesteś zaręczony, jako dziedzic Blacków.
Syriusz zapowietrzył się. Czyżby Rudolf Lestrange był głupszy niż śmiał przypuszczać?
— Ależ oczywiście! — wtrąciła się nagle Walburga, przerywając swoją inną rozmowę.
— Z Cynthią Podmore — wypalił Syriusz.
Regulus aż wypuścił widelec z ręki, tak przerażony tym niebezpiecznym żartem. Rudolf zerknął nerwowo na swoją narzeczoną.
Podmore’owie uchodzili za rodzinę zdrajców krwi, których, w ramach kary, na początku lata zaatakowali śmierciożercy. Wspominanie o nich było bezczelnością, zwłaszcza że według ojca Jamesa w napaści na Podmore’ów uczestniczył sam Rudolf Lestrange.
— On tak żartuje! — roześmiała się sztucznie Walburga. Cygnus uśmiechnął się nerwowo. — Syriusz to taki żartowniś!
— Przezabawne — parsknęła Bella, upijając spory łyk wina.
— Ja i Orion chcieliśmy zaaranżować zaręczyny z Amelią Avery — oświadczyła Walburga. — Jednak Syriusz ma bardzo… silny charakter. Nie chcemy mu nic narzucać. Jest bardzo przystojny - na pewno znajdzie odpowiednią partnerkę.
Syriusz przetarł oczy ze zdumienia. Matka nazwała do “przystojnym”! To był chyba pierwszy komplement, jaki kiedykolwiek od niej usłyszał.
— No… To oczywiście decyzja cioci i wuja Oriona — ciągnął głupio Lestrange. — Ale ja jestem tradycjonalistą. Syriusz jest dziedzicem największego rodu czarodziejów w Anglii. Nosi zbyt duże brzemię, żeby kierował się… sympatiami.
— Syriusz ma bardzo dobrą relację z młodszą córką sir Richardsona — wtrącił się Regulus, też starający się naprawić sytuację.
Narcyza westchnęła ciężko:
— Richardsona… To nic nie znacząca rodzina o przerośniętym ego.
Czyli dokładnie taka sama jak nasza, pomyślał Black, ale zostawił tę uwagę dla siebie. Mimo kilku wyskoków, wciąż jeszcze nie zdenerwował towarzystwa i miał szansę na Egipt z Potterami.
Walburga wyglądała, jakby chciała brnąć w temat Amelii Avery, ale wtedy - dzięki Merlinowi! - Stworek zaanonsował swojego pana, ulubieńca towarzystwa, Oriona Blacka.
Przystojny Orion Black przybył na kolację świeży i - o dziwo! - odpowiednio ubrany. Błyszczał urokiem jak zawsze. Jeśli złośliwi krewni obgadywali go za lubieżność i romanse z nisko urodzonymi dziewczętami, to teraz zapomnieli o wszystkich tych przewinieniach. Orion był tak niezwykle czarujący! Wszyscy członkowie rodziny ochoczo pognali przywitać się z wujem, a Walburga i Regulus odetchnęli, że dziedzic Syriusz zszedł już ze świecznika.
— Och, Cissy! Moja ukochana chrześnica! — ucałował ją (trochę zbyt namiętnie niż to było konieczne) Orion, zawsze podatny na wdzięki młodych czarownic. — Im jesteś starsza tym bardziej przypominasz mi o mojej drogiej siostrze Lukrecji.
— Ja wujka też bardzo lubię — skłamała Narcyza, a jej anielska twarz nawet nie zadrżała.
Orion zajął miejsce naprzeciw Syriusza, nawet się z nim nie przywitawszy. Odwrócił się bokiem, tak że syn widział jedynie jego profil i szelmowski uśmiech. Orion najwyraźniej postanowił, że do końca wieczora będzie odwracać uwagę od Syriusza. Opowiadał więc żartobliwe anegdotki, śmiał się na cały głos i obgadywał nielubianych krewnych - stał się prawdziwym remedium na sztywną atmosferę przyjęcia.
Łapa jednocześnie czuł ulgę z powrotu ojca i zakończenia nudnej rozmowy z Lestrange’em, jak i żal, że pan domu traktował go jak powietrze, mimo że nie widzieli się już kilka dni. To żałosne, że wszyscy tu uważali Oriona Blacka za ulubionego krewnego, wspaniałego, czarującego człowieka, ale jednocześnie nie dostrzegali, jak fatalnie sprawdził się w roli ojca.
— To zaszczyt wchodzić do tak zaszczytnej rodziny - doszedł go patetyczny głos Lucjusza Malfoya. — Cissy opowiadała mi tyle o waszej rodowej tradycji. O tym, że dziadek Cissy i ojciec cioci Walburgi, otrzymał Order Merlina Pierwszej Klasy…
— O tak - zgodził się Orion. — Pollux otrzymał go w kategorii bycia łapówkarzem…
Wszyscy roześmiali się, mimo że żart był równie nieprzyzwoity, co poprzednie Syriusza.
— Kiedyś w Anglii było zupełnie inaczej — odezwał się nieznośny Lestrange. — Odpowiednio nagradzano arystokratów. Blackowie byli ministrami, Magami Wizengamotu, nawet dyrektorami Hogwartu… Nie do pomyślenia było, żeby wysokie miejsca zajmowali pospolici czarodzieje. Wszyscy akceptowali to, że jesteśmy elitą i wyznaczamy kurs pozostałym. A teraz… Teraz nie ma już tej samej zgody, która była niegdyś pomiędzy wielkimi rodzinami. Niektórzy z nas nawet donoszą na pozostałych…
Oczywiście ma na myśli to, że ci bardziej rozumni czystokrwiści zostali aurorami i teraz polują na śmierciożerców, którzy prócz wysokiego urodzenia i hańby umysłowej nie mają nic na usprawiedliwienie swoich mordów…, pomyślał z przekąsem Syriusz. Już naprawdę kończyła mu się cierpliwość.
— Ach tak — mruknęła ze wstrętem Bellatriks. — Syn Dorei.
Syriusz zacisnął mocniej rękę na kolanie. Czy oni naprawdę zamierzają teraz obgadywać Potterów…?
— Seth Potter zawsze był pupilkiem Dumbledore’a. Nie nasza sprawa, jakie ma poglądy polityczne — powiedziała wyniośle Narcyza, jednak w jej minie coś wyraźnie głosiło, że jest to sprawa Blacków. — Ale jak on wychowuje tego syna… Na każdym rodowym spotkaniu zachowuje się skandalicznie. Ciotka Dorea zrobiła bardzo wiele dla naszej rodziny, dlatego nie rozumiem, dlaczego nie może uspokoić Setha.
Narcyza mówiła o tacie Jamesa po imieniu, zamiast “wuj Seth”, co świadczyło o jej najwyższej pogardzie do tego czarodzieja. Walburga pokiwała głową sztywno jak marionetka.
— Potterowie zawsze byli liberałami — zaczęła wywód.
Syriuszowi znowu podniosło się ciśnienie. Spojrzał błagalnie na ojca, w poszukiwaniu wsparcia - Orion jednak wpatrywał się w swój deserowy talerzyk i potakiwał grzecznie żonie.
— Mąż Dorei też taki był, że za dużo myślał o pospólstwie, ale potrafił się opanować przy rodzinie i tego nie rozgłaszać. Seth natomiast podchodził lekko do tradycji i tego nie ukrywał, jednak ostatecznie nie złamał żadnych naszych zasad. Tylko ten jego dziedzic... Nigdy nie poznałam osoby, która miałaby mniej szacunku do krewnych. Obawiam się, że ma zły wpływ na Syriusza. Chłopcy mieszkają w jednym dormitorium w Hogwarcie, bardzo się przyjaźnią… Z początku aprobowałam to, bo Potterowie mają w końcu wysokie urodzenie, lecz teraz... nie podoba mi się, że ich rodzina jest taka stronnicza na wojnie. Myślę, że mało brakuje, a zostaną wydziedziczeni i zbankrutują.
Syriusz czuł, że jeszcze chwila i zamorduje swoją matkę. Co ona plotła za dyrdymały! Udawała, że obchodzi ją z kim on, Syriusz, zadaje się w Hogwarcie?! Nazywała Potterów, którzy ryzykowali własne życie i zdrowie, aby wyłapać morderców, ,,stronniczymi na wojnie”! Jedyną zaletą tej wspaniałej rodziny było według niej - och, jakie to obrzydliwe! - wysokie urodzenie?! Syriusz nienawidził, kiedy ktoś z nadętej rodzinki przywoływał absurdalny argument o ,,wysokim urodzeniu”.
,,Ach, kuzynka Bella jest trochę psychopatyczna i zapewne prędzej czy później trafi na Oddział Zamknięty, ale jest wysoko urodzona…”
,,Ach, ten Regulus to mały krętacz, szulerski goblinek, ale przynajmniej jest wysoko urodzony…”
,,Kuzynek Lucjusz wygląda, jakby cierpiał na wieczne zaparcia i chyba ma nad łóżkiem plakat z Voldemortem, ale za to jak wysoko on jest urodzony!”.
Całe to śmieszne towarzystwo nie reprezentowało sobą absolutnie nic, na niczym się nie znało, nic nie wiedziało, nie pracowało, nie miało poczucia humoru ani żadnych zainteresowań, ani kompletnie niczego wartościowego w sobie (no… Narcyza była przynajmniej seksowna), no ale, rzecz jasna, znaczyli więcej w tym świecie niż ktokolwiek inny, bo byli tak strasznie wysoko urodzeni.
To było żenujące.
— Pamiętaj, że Seth to emerytowana gwiazda sportowa… ma naprawdę sporą fortunkę w swoim koncie bankowym — odezwał się wreszcie Orion. — Poza tym, ten jego syn jest jedynym wnukiem Dorei Black. Pyskaty czy nie, babcia o niego zadba. Wszyscy wiemy, że Dorea dostała największy spadek z rodzeństwa.
— Moim zdaniem zepsuci są nie Potterowie - powiedział tonem rzeczoznawcy Lucjusz - a ta matka z włoskiego rodu… Pochodzi z rodziny aurorów… To są… rozumiecie sami, nuworysze.
Syriusz zaśmiał się na cały głos. NUWORYSZE! Kiedy James to usłyszy… Wszyscy go zignorowali, tylko Regulus spoglądał niespokojnie w jego stronę, jakby spodziewał się, że zaraz nastąpi wybuch gniewu.
— Nie mogę czuć szacunku do brytyjskich aurorów — nie poddawał się Lestrange. — We Francji mają zupełnie inne, normalne poglądy - to znaczy, chronią arystokrację. Z niezrozumiałych dla mnie powodów tutaj walczą oni z przywódcą broniącym tradycyjnych wartości…
Aha, czyli Voldemort jest jedynie ,,przywódcą tradycyjnych wartości”, a źli aurorzy walczą z kwiatem czarodziejskiej młodzieży, bo mają szkodliwe poglądy, podsumował w głowie Syriusz. Na twarzy Blacka pojawił się grymas wściekłości. Nie mógł uwierzyć, że je właśnie wesołą kolację z młodym przestępcą, który nazywa niebezpiecznego czarnoksiężnika obrońcą tradycji, a matka i ojciec mu przyklaskują. Regulus wysłał mu błagalne spojrzenie.
— Dobrze, że my nie straciliśmy jeszcze głowy - poparła go Walburga. — Oby więcej czarodziejów otworzyło oczy. Nie wszyscy muszą angażować się w wojnę, ale zawsze można - jak ja i Orion - wspierać naszego kuzyna Rosiera.
— CO TAKIEGO?!
Syriusz zerwał się na równe nogi. Czuł, że cały dygocze. Nikt nigdy tak go nie rozwścieczył. Przez cały wieczór musiał wysłuchiwać tych ideologicznych bzdur, obrzydliwego usprawiedliwiania zabijania przez śmierciożerców, wywyższania się do poziomu bogów przez kilku śmiesznych, małych ludzi. Nie zgadzał się absolutnie z niczym, co zostało dzisiaj powiedziane, ale postanowił zostawić to dla siebie, a potem wyśmiać wszystko z Jamesem. Jednak to wyznanie — najpierw obrażanie Potterów, a potem jawna deklaracja, że Blackowie finansują EVANA ROSIERA, cholernego ŚMIECIOŻERCĘ, który oddał swój dom VOLDEMORTOWI, żeby naradzali się w nim, KTÓREGO AURORA DZISIAJ ZABIĆ! — to wyznanie przelało szalę goryczy.
Spojrzał nienawistnie na całe towarzystwo — nie dbał już o wakacje, proszek Fiuu czy Egipt, nie dbał już o nic!
— Czy wy wspieracie ROSIERA, wspieracie cholernego PIESKA VOLDEMORA, CZYŚCIE DO RESZTY ZGŁUPIELI?! — ryknął, łypiąc wzorkiem to na matkę, to na ojca, to na wuja Cygnusa. Bella, która posiadała taki sam choleryczny charakter, także zerwała się na nogi.
— JAK ŚMIESZ WYMAWIAĆ JEGO IMIĘ! — wrzasnęła. — JAK ŚMIESZ TAK ZWRACAĆ SIĘ DO CIOCI I WUJKA!
— Usiądź, Syriuszu - syknęła jadowicie Walburga. — Jesteś w takim wieku, że wyśmiewasz tradycję, ale nie będę akceptować…
— JAKĄ TRADYCJĘ, GŁUPIA KOBIETO! TRADYCJĄ JEST CHOINKA NA BOŻE NARODZENIE, A NIE ZABIJANIE I TORTUROWANIE LUDZI!
— NIKT NIE ZABIJA, TY NIEWDZIĘCZNY…
— OCZYWIŚCIE, ŻE ZABIJA! KOBIETO, TY NIE WYCHODZISZ Z DOMU, NIE WIESZ CO SIĘ DZIEJE NA ŚWIECIE!
— CZARNY PAN — zagrzmiała Bella, purpurowa ze złości — NIGDY SIĘ NIE MYLI. ON CHCE OCZYŚCIĆ RASĘ CZARODZIEJÓW Z PLUGASTWA, ZE ZDRAJCÓW, HOŁOTY TAKIEJ JAK TY!
— Uspokój się, Bellatriks — syknął Lucjusz. — Bo powiesz mu za dużo.
— Niech wie, Lucjuszu! — zagrzmiała. — Ja nie wstydzę się mojego pana i Rudolf też nie! Stań wyprostowany i przyznaj się, że walczysz dla Czarnego Pana, dla naszego wyzwoliciela, który wynagrodzi nas, czystokrwistych!
Syriusz zarwał się i wyciągnął różdżkę. Zanim zdążył przemienić swoje wściekłe myśli w krwawe czyny, Orion wykręcił mu ręce i mocno przytrzymał za frak. Regulus ukrył twarz w dłoniach, podobnie jak Narcyza.
Lucjusz Malfoy również wstał od stołu, przybliżając się do Bellatriks. Z jego twarzy zniknęły wszystkiego kolory.
— Ty nie znasz Blacka tak dobrze jak ja, nie wiesz, do czego on jest zdolny! Chcesz, żeby jeszcze dzisiaj pognał do Pottera i Moody’ego i wszystkich nas wydał?! Ten niewdzięczny zdrajca jest lojalny tym skretyniałym fanom mugoli, a nie na…!
Nagle urwał. Przez chwilę zdawało się, że zabrakło mu słów i wśród nienaturalnej ciszy usłyszeć można było tylko warczenie Syriusza, przypominające rozzłoszczonego psa. A potem wszystko zaczęło się dziać bardzo szybko.
Walburga i Narcyza krzyknęły, Stworek i Orion pognali Lucjuszowi na pomoc, a Rudolf przytrzymywał rozjuszoną Bellę. Wokół Lucjusza Malfoya nagle pojawiło się mnóstwo śmierdzącego dymu, jego szaty stanęły w płomieniach, a on sam spuchł, jakby z nieopisanej wściekłości. Wrzasnął przeraźliwie, końcówką szaty starał się ugasić pożar, który trawił jego ubranie. Ogień zmaterializował się w okolicy jego pośladków i rozprzestrzeniał się dalej, zajmując już prawie dostojne włosy mężczyzny.
Syriusz uśmiechnął się z satysfakcją. Przyjął Lucjusza Malfoya z należytym rozmachem.
➶➶➶
Syriusz odbył chyba najszybszy bieg w swoim życiu, ewakuując się z bawialni Blacków do swojego pokoju na piętrze. Zaczął gorączkowo pakować najważniejsze rzeczy: gramofon, płytę Sex Pistolsów, łajnobomby, lakier do włosów…Wiedział, że ma bardzo mało czasu.
Pożar tyłka Lucjusza Malfoya udało się szybko ugasić, wystarczyło bowiem, żeby któryś z ,,największych, szlachetnie urodzonych czarodziejów” przypomniał sobie o czymś takim jak różdżka. Draniowi nic się nie stało, narobił jednak mnóstwo krzyku i kazał przewieźć się do Szpitala św. Munga, a reszta rodziny natychmiast go tam eskortowała. Syriusz dostrzegł wtedy szansę na ucieczkę. Miał nadzieję, że kolejka do przyjęć szpitalu będzie bardzo, bardzo długa…
Zapiął plecak, zarzucił go na jedno ramię i wybiegł z pokoju. Żałował, że pozostawia w tym wstrętnym domu płyty Led Zeppelin, AC/DC i Aerosmith, ale musiał uciec, zanim Walburga opuści szpital i rzuci pierwszą Avadę Kedavrę w swoim życiu.
Intuicyjnie skierował się do głównego kominka w domu, ale jeszcze w drodze przypomniał sobie, że matka zablokowała kominek, żeby nie uciekł do Potterów. Załamał ręce. Wuj Alfard mieszkał we wschodnim Londynie, ale zdaje się, że dwa dni temu wyjechał do Francji. Już kilka razy nocował u niego. Czy skrzatka Alfarda wpuściłaby Syriusza do domu, mimo nieobecności swojego pana? Z drugiej strony, czy właśnie tam matka nie zacznie go szukać, gdy zorientuje się, że pierworodny uciekł?
Dokąd miał jechać? James mieszkał dwieście mil od Londynu, Remus - czterysta, Peter - wyjechał do Ameryki na wakacje. Syriusz nie miał pieniędzy na Błędnego Rycerza do Doliny Godryka. Nie miał też czasu ukraść ich Regulusowi. Wybiegł z domu. Nagle przyszedł mu do głowy pomysł.
Matka w piwnicy, do której wchodziło się od zewnątrz, schowała jego największy skarb, jego ukochany magiczny, latający motocykl. Syriusz nie mógł go tutaj zostawić. Zdawał sobie sprawę, że będzie leciał do przyjaciela nawet do dwóch godzin, a matka może wysłać za nim pościg z ministerstwa (już kiedyś udowodniła mu, że jest do tego zdolna…). Czy miał jednak inne wyjście?
— A niech mnie złapią - mruknął do siebie. — Nic mnie już nie obchodzi.
Włamał się do środka, używając magii. Spodziewał się, że ministerstwo może (ponownie) otrzymać donos od jego rodziców, że jako nieletni używa magii poza szkołą, ale naprawdę nie dbał już o to. Wystarczającym pogwałceniem prawa czarodziejów będzie podróż nad Anglią latającym motocyklem. Złamanie uroku matki, który nie pozwalał na uruchomienie silnika pojazdu, zajęło mu dłuższą chwilę. Zadowolony, przelewitował motocykl do góry, na dziedziniec ulicy Grimmauld Place. Wbiegł po schodach na górę.
— A więc uciekasz.
Syriusz podskoczył w miejscu, zaskoczony. Orion Black stał na ulicy przed swoim domem, podparty ramieniem o motocykl Syriusza. Jego mina wyrażała głęboką zadumę, jednak nie złość. To było pierwsze zdanie, które młody Black usłyszał od ojca od początku tych wakacji.
— Chcesz mnie zatrzymać?
Stanęli naprzeciw siebie. W Syriuszu tliły się wszystkie emocje, jakie dzisiaj odczuwał - rozczarowanie, złość na rodziców, obrzydzenie, poczucie odrzucenia. Orion zdawał się być całkowicie beznamiętny, chłodno oceniający sytuację.
— Jeśli teraz wyjedziesz — odezwał się wreszcie, a jego głos wbijał się w Syriusza niczym niewidzialny sztylet — to nie będzie już powrotu.Przestaniesz być dziedzicem rodu Black. Stracisz wszystkie pieniądze, tytuły. Zostaniesz z niczym.
Syriusz nie odzywał się, bo czuł, że ojciec ma coś jeszcze do dodania.
— Nie obchodzą mnie twoje poglądy czy tam zamiłowanie do Potterów. Jednak rodzinę ma się jedną - nie musisz się z nią zgadzać, ale musisz ją szanować, bo to dzięki tej rodzinie stać cię na więcej niż kolegów z Hogwartu.
Orion Black, o czym dobrze wiedział jego syn, nigdy nie był fanatykiem czystości krwi, zawsze natomiast był fanatykiem pieniądza. Nie chciał ożenić się z matką, nie chciał zostawać ojcem, nie chciał reprezentować rodu - ale zrobił to wszystko, bo tylko w ten sposób mógł odziedziczyć rodowe pieniądze. Potem i tak żył po swojemu i mieszkał u kochanek, ale potrafił znakomicie grać i udawać przykładnego Blacka, bo to gwarantowało mu stabilność finansową. Orion niesłusznie założył, że to, co przekonało jego samego rzed laty, przekona teraz też Syriusza.
On nie wie, że nie jestem Regulusem. Nigdy nie starał się nawet mnie poznać. Nie odziedziczyłem po nim tego materializmu i oportunizmu.
— Dobrze, że cenię swoją godność wyżej niż rodowe pieniądze — powiedział zimno. — Nie chcę pieniędzy, za które zabijani są ludzie. Nie jestem taki jak ty.
Orion zdjął rękę z motocyklu syna. Wyraz jego twarzy nie zmienił się - humor jednak zdradzały oczy, w tej chwili ciemne i pełne nienawiści, podobne do oczu kuzynki Bellatriks. Ojciec zmniejszył dystans między nimi do około jednej stopy.
— Wynoś się — wycedził, a potem zwrócił się w stronę domu i zatrzasnął drzwi. Nie chciał oglądać Syriusza już nigdy więcej w swoim życiu.
➶➶➶
Syriusz przybył do Honey Corney w Dolinie Godryka jakoś dwie godziny po tragicznym wypadku Lucjusza Malfoya. Mimo późnej godziny, na ulicach miasta przechadzało się sporo młodych czarodziejów. Black tak długo trzymany był jako zakładnik na Grimmmauld Place, że niemal zapomniał, jak ładne było tegoroczne lato. Już zbliżał się do domu swojego przyjaciela, kiedy z naprzeciwka zaszła mu drogę jakaś nastoletnia dziewczyna, zmierzająca w kierunku tego samego domu. Zatrzymała się przed nim, ze zdumieniem obserwując, jak prowadzi mugolski motocykl przez czarodziejskie miasteczko.
— Ty do Setha i Belle? — spytała z dziwnym akcentem, trochę podobnym do francuskiego, przesadnego zaciągania sylab w wykonaniu Rudolfa Lestrange’a.
Dziewczyna wyglądała znajomo, ale jednocześnie zupełnie inaczej niż mieszkanki Doliny Godryka. Miała czarne, lśniące włosy, z różowym pasmem przy twarzy, była niska i krągła, ubrana ubrana według najnowszej mody w białe dzwony z wysokim stanem i koszulę z absurdalnymi rękawami.
— Do Jamesa — odpowiedział. — To mój przyjaciel.
Oczy dziewczyny powiększyły się.
— Aaach! — podskoczyła. — Słodka Morgano, kuzynek Syriusz!
Co do cholery? Czy to jakaś kolejna Bella Black, która przybyła za nim tak daleko na rozkaz matki?
— Nie widziałam cię jakoś od bar mitzwy Jeta Chamberlaina. Oui… Byłeś wtedy jakoś mojego wzrostu… fantastique…
Syriusz bardzo długo musiał myśleć, zanim zrozumiał, z kim rozmawia.
— Hestia?
Kuzynka Hestia uśmiechnęła się szczerze.
— Chodź ze mną, mon chéri. Ciotka Cassiopeia zmarła i nikt nie mógł dłużej się mną zajmować, dlatego odesłano mnie do Anglii, do ciotki Dorei, a ona uznała, że powinnam zostać tutaj, z młodymi. Przyjechałam kilka dni temu, pewnie nie słyszałeś, bo James mówił, że zostałeś uziemiony.
Syriusz przyglądał się dziewczynie jeszcze przez parę chwil, zanim zdecydował się ruszyć. Tak, teraz doskonale poznawał Hestię, mimo że widział ją ostatnio, kiedy była małą dziewczynką. Kilka godzin wcześniej przyglądał się kuzynkom Bellatriks i Narcyzie i dlatego uderzyło go, że Hestia posiadała podobne do nich rysy twarzy, a także inne rodowe cechy Blacków, jednak jej maniery i obejście było całkowicie obce. Trudno poznać Blacka, kiedy ten nie chodzi z wysoko podniesioną głową i uśmiecha się szeroko.
Hestia pchnęła furtkę, pomogła Syriuszowi wprowadzić motocykl, a następnie razem ruszyli przez ładnie utrzymany ogródek w stronę willi Potterów. Nie zdążyli nawet dojść do tarasu, gdy drzwi gwałtownie otworzyły się i stanął w nich wysoki chłopak o bardzo zmierzwionych włosach.
— Łapa?! Stary, jak nawiałeś mamuśce?
James Potter zeskoczył ze schodów i rzucił się na najlepszego przyjaciela. Hestia poprosiła skrzatkę Potterów, Vertunię, aby zaanonsowała przyjazd gościa.
— Nie mogę uwierzyć, że Val cię wypuściła — pokręcił głową, używając skrótu imienia Walburgi, którego nie znosiła całym sercem. — Czekaj… Przyjechałeś tu na motorze?
Syriusz rozdziawił usta. Nie wiedział, co powiedzieć. Przez ostatnie dwie godziny skupiał się na drodze, zwłaszcza że dzisiejszego wieczoru w północnej części kraju niebo było bezchmurne i zmuszony został do jazdy po ulicy (a prawdę mówiąc prawie w ogóle nie znał mugolskich przepisów). Nie miał czasu poukładać sobie w głowie ostatnich wydarzeń, tak naprawdę nawet nie ochłonął i dalej płonął ze złości z powodu Lucjusza, Bellatriks, Lestrange’a i rodziców. James i Hestia wymienili spojrzenia.
— Syriusz!
Annabelle Potter wybiegła mu na przywitanie. Tak jak James, zmarszczyła brwi na widok motocyklu i niemrawej miny przyjaciela syna. Belle jednak, obdarzona niezwykle wysoką inteligencją emocjonalną i ciepłą osobowością, nie potrzebowała usłyszeć żadnych odpowiedzi. Dokładnie wiedziała, jak się zachować.
— Vertunio, proszę cię zaprowadź motor Syriusza tam, gdzie trzymamy miotły. Syriusz zostanie u nas.
Wyciągnęła ręce i objęła chłopaka tak mocno, że poczuł, jak całe tlące się w nim uczucie gniewu powoli wygasa. Wciągnął głośno powietrze.
— Jadłeś kolację? — spytała, zakładając ramię na jego barki.
— Tak, ale to była kuchnia Stworka.
James wzdrygnął się teatralnie.
— Masz szczęście, bo dostałam od szwagierki przepis na jakąś włoską zapiekankę. Zostało nam coś jeszcze…
W kuchni Potterów zastał Setha, popijającego herbatę i czytającego jakiś artykuł w Proroku Wieczornym. Na widok Syriusza uśmiechnął się szeroko.
— Syriusz zamieszka u nas — oświadczyła mężowi Belle, nakładając Syriuszowi solidną porcję zapiekanki. Seth potaknął w geście zgody.
— Orion i Val znowu świrują?
Syriusz usiadł, zaczął jeść i poczuł siły, by podzielić się z Potterami całym okropieństwem dzisiejszego wieczora.
— Oni, wuj Cygnus, Bella, Cissy, Lucjusz Malfoy i Rudolf Lestrange.
— Słodki Merlinie! — przeraził się Seth. — Co to za połączenie!
Łapa opowiedział pokrótce o tym, czego dzisiaj się dowiedział i jaki numer zmalował Lucjuszowi Malfoyowi (Setha i Jamesa bardzo to rozbawiło).
— Ech… Od jakiegoś czasu domyślałem się, że Sami-Wiecie-Kto zwerbował Lestrange’ów i młodego Malfoya. Ale nie mogę ich zatrzymać, skoro nie mam dowodów — zmartwił się ojciec Jamesa.
— Dokładnie — wtrąciła się Belle. — Seth w końcu zawsze podchodził lekko do tradycji, ale — jak to było? — nigdy nie złamał żadnych naszych zasad…
— Ja przynajmniej — odgryzł się Seth, powstrzymując parsknięcie śmiechu — jestem arystokratą, jestem wysoko urodzony i nie pochodzę z rodziny nuworyszy…Belle, powiem twojemu bratu, jak go zobaczę, że jest nuworyszem, jak myślisz, jak zareaguje?
James i Hestia zaśmiali się głośno.
— Myślę, że ci przywali.
— Założę się — wtrącił się James, śmiertelnie poważnym głosem — że dzieciaki Lestrange’a i Malfoya będą bawić się razem w piaskownicy, bić i wyzywać ,,Ty nuworyszu!!!” — zaskrzeczał piskliwie. Wszystkich to rozbawiło.
— Dobrze, że przyjechałeś — powiedział Seth, gdy wszyscy się uspokoili. — Pojedziesz z nami do Egiptu i potowarzyszysz Jamesowi i Hestii w Paryżu.
— Ale nie martw się, Łapo — rzekł ze złośliwym uśmiechem James. — Jeśli bardzo ci na tym zależy, to znajdziemy czas na wesele Belli.
— No pewnie — poparł go Seth. — My też dostaliśmy zaproszenie, mimo że jesteśmy nuworyszami i donosimy na własną rodzinę.
Syriusza zdziwiła ta wiadomość.
— I co… jedziecie tam?
Cała czwórka roześmiała się.
— Syriuszu, bądź poważny: oczywiście, że nie. Naślę tam kogoś z młodych aurorów, żeby spróbowali zgarnąć Nikołaja Dołochowa, bo ścigam go od kilku tygodni… a mojej matce powiedziałem, że nie będzie nas na tej… pięknej uroczystości, bo akurat będziemy na misji.
— Ja bym tam pojechała, żeby obejrzeć spaloną dupę Lucjusza Malfoya — roześmiała się Hestia.
Rodzina śmiała się z nielubianych krewnych aż do północy, kiedy to Belle wygoniła wszystkich do łóżek. Zaproponowała Syriuszowi pokój gościnny, ale Łapa wolał dzielić pokój z Jamesem, tak jak w Hogwarcie. Seth obiecał mu, że postara się porozmawiać z Walburgą i odzyskać bezcenne płyty winylowe, bo ,,Val podkochiwała się w nim w Hogwarcie i je mu z ręki”. Wątpił, że misja ta zakończy się powodzeniem, ale bardzo docenił gest pana Pottera. Zanim położyli się do łóżek, James oświadczył tajemniczo, że w wakacje pracował nad pewnym wynalazkiem, którym chce podzielić się z Syriuszem.
— Nazwałem je lusterkami dwukieurnkowymi — powiedział, prezentując świecący przedmiot. — Będziemy mogli kontaktować się nawzajem… Na przykład w takich sytuacjach jak dzisiaj. Jedna jest dla ciebie, a druga dla mnie. Z nimi i z mapą, Filch już nigdy nas nie dopadnie.
Łapa uśmiechnął się. Czuł, że w jego sercu nareszcie nastał spokój.
— Dzięki, stary.
— I… Łapo?
— Hmmm?
— Naprawdę cieszę się, że będziesz moim bratem.
— Zawsze byłem twoim bratem, Rogasiu.
Ojejusiuuu, nie wierzę! Czy moje paczałki właśnie ujrzały nowe dzieło tegoż zacnego autora? O Boże Bożenko...noż petarda!
OdpowiedzUsuńCud, normalnie cud, że akurat naszła mnie wena żeby wejść w te internetowe strony.
Miniaturka oczywiście mistrzowska. Uwielbiam wykreowaną przez Ciebie, Moja Droga Autorko osobowość Syriusza, która według mnie jest zrobiona zajebiaszczo. Ogólnie postacie, które stworzyłaś dają poczucie, iż one naprawdę sobie gdzieś bytują na tym świecie. Nie wiem co więcej powiedzieć, no bo się nie znam, aleee życzę dużo, dużo, dużo, bardzo dużo wenki, cisteczek i słodkich szczeniaczków.
Przytulasy❤🤗
Olala
Hej,
OdpowiedzUsuńAh dopiero teraz mam chwilę na skomentowanie. Miniaturka jest cudowna. Czytając można naprawdę się poczuć jak w domu Blacków. Kocham Twojego Syriusza <3
Naprawdę pięknie piszesz, opisy są rozbudowane i szczegółowe, dialogi żywe i błyskotliwe, dbasz o każdą postać. Przyjemnie się to czyta.
Mam nadzieję, że będzie więcej takich miniaturek. I więcej rozdziałów!
Ponownie - życzę dużo wolnego czasu i weny!
Czekam na więcej,
Natalia